Ghana, kilka fotek na koniec fotostory

To jest już koniec mojej Ghany, stanowczo za krótko tam byłem. 11 dni to tyle co nic, zwłaszcza żeby zobaczyć kraj tak pełen kontrastów.

Tymczasem, Pan niesie na głowie pralkę

Trochę lasu tropikalnego …

… i budowana przezeń droga. Kolor gleby jest bardzo charakterystyczny (pewnie dla sporej części Afryki.

Zarośnięty i zapuszczony cmentarz

Te małe, wąskie łódeczki wypływają codziennie w nocy a wracają późnym popołudniem, korzystając z pływów oraz zmieniającego się w ciągu dnia kierunku wiatru.

Rybacy wracający z morza ….

…. i witające je żony i dziewczyny :)

Próba KORYE Dance Theatre. Całkiem fajni byli, jakby ktoś ich chciał zaprosić do Polski to mam wizytówkę Dyrektora Artystycznego.

Domek w Oasis Beach Resort od zewnątrz …

… i wewnątrz. Bardzo fajne miejsce. Zwracam uwagę na moskitierę, rzecz w tropikach niezbędną.

Na koniec palma kokosowa. Jak dla mnie kokosy są zdecydowanie przereklamowane ale palmy wyglądają ładnie.

W ten sposób dotarłem do końca Ghańskiego fotostory.

Co dalej? Mam kupę pomysłów na dalsze eskapady. O ile czas i finanse pozwolą. Nie zdradzając za dużo przyznam, że zaczynam uczyć się hiszpańskiego :D

Poza tym, właśnie zaczął się rok Kota :)

Cape Coast, rzecz o ceremoniale rannego połowu

Kilka fotek z ceremoniału rannego połowu w wiosce rybackiej.

Całość robiła niesamowite wrażenie, wszystko było zorganizowane, bez zbędnych czynności (to ważne w temperaturze 35 stopni), kompletne i przemyślane. Przykuwało uwagę.

Nadbrzeżne sieci wyciąga pół miasteczka, pomagając sobie przy pracy melodyjnymi szantami

Koniec sieci, rybki były bardzo małe

Dzieciaki pilnujące sieci czekające na kobiety. Kobiety zajmują się podziałem i dystrybucją

Pół godziny później przybyły kobiety rozdzielające ryby

Rozładunek. Każda kobieta ma swoją podpisaną miskę. Nikt się nie kłóci (za bardzo …)

Wracamy z rybami do domu

Czekając na podział zawsze można sprzedać kilka pomarańczy

PS. To już przedostatnia notka z Ghany … Stanowczo za krótko tam byłem.