Pstryk. Patrz, turysta! Pstryk!
Po spędzeniu świtu na wzgórzu nad Setumbu, pojechaliśmy zwiedzać świątynię. Teren jest ogromny, bardzo zadbany i traktowany przez Indonezyjczyków z dużą atencją. Sama świątynia Borobudur robi wrażenie, to jedna z największych buddyjskich budowli na świecie, doskonale zachowana. O niej samej w następnej notce, dzisiaj chciałbym się skupić na ludziach.
Borobudur jest miejscem bardzo słynnym, jednym z kanonów turystycznych Jawy. Wycieczek jest mnóstwo, ludzie się kłębią, głównie lokalne wycieczki szkolne. Zagranicznych podróżujących jest mało, poza nami, widziałem tylko jedną parę, nieco zagubionych, młodych ludzi.
Najciekawsze było to, że dla Indonezyjczyków byliśmy większą atrakcją niż monumentalna budowla obok, robili nam zdjęcia z ukrycia, uśmiechali się nieśmiało, oglądali nas dokładnie. Kiedy okazało się, że jesteśmy przyjaźnie nastawieni i szukamy z nimi kontaktu, zaczął się szał, całe grupy do nas podchodziły, robiły sobie z nami zdjęcia. To było naprawdę fajne i miłe.
Zatem, kilka fotek spod świątyni.
Najwygodniej zwiedza się w pozycji siedzącej
Dziewczyny w różowych dresach
Ranne zamiatanie
Czasem nieśmiało odwracam wzrok, a czasem patrzę zuchwale
Wyścig
Czapka futrzana z ogonem, ostatni krzyk mody
Teraz wszyscy pokazujemy, gdzie jest świątynia
Siedzący Budda cierpliwie znosi wycieczki szkolne. Jak zawsze.
Indonezja, świątynia Borobudur, kwiecień 2013