Bezimienni, pokryci białym pyłem, kaszlący. Starzy i ci jeszcze całkiem dziecinni. Rzeźbiarze Buddów z Mandalay.
Wracam z notkami do Birmy. Tak się złożyło, że mam materiał z trzech krajów, Birmy, nadal niedokończonych Indii i z Czech. Dzisiaj zdjęcia rzeźbiarzy z Mandalay.
Trafiliśmy do nich przypadkiem, wracając z jakiegoś turystycznego miejsca zobaczyłem zapyloną uliczkę. Dookoła stały setki niedokończonych rzeźb Buddy, z białego kamienia, często bez twarzy i szczegółów postaci. Podejrzewam, że zgrubną obróbką zajmowali się w innym miejscu, tutaj posągi dostawały ostateczny szlif. Rzeźbiarze pracowali różnymi narzędziami, od całkiem nowoczesnych szlifierek kątowych, poprzez małe szlifierki po dłuta i drobnoziarnisty papier ścierny. To ciężka praca, miałki pył unosił się wszędzie, wciskał się w oczy, docierał do płuc. Ostatecznym wygładzaniem zajmowały się kobiety, gładząc mokrymi szmatami i gołymi rękami zakamarki posągów. Na końcu, dwóch kaligrafów malowało znaki birmańskiego alfabetu na tabliczkach.
Spędziliśmy wśród rzeźbiarzy trochę czasu, byłem zafascynowany procesem. Porozmawiać się nie udało, nikt nie znał ani słowa po angielsku, ale do warsztatów zapraszali chętnie, ciesząc się naszym zainteresowaniem.
Zapraszam do warsztatów rzeźbiarzy z Mandalay.
Mandalay, Myanmar (Birma), marzec 2014