Każda historia musi się od czegoś zacząć, nawet ta najkrótsza. Ta zaczyna się od ślubu.
Jest ciepła sobota, słońce powoli pochyla się w stronę horyzontu, ale nadal grzeje mocno. Podkreśla kolory. Antigua Guatemala słynie z barwnej architektury, mieszkańcy często malują swoje domy. Sklepy z farbami to dobry biznes.
Jest 8 listopada 2014 roku. Ona ma na imię Maria Molina a on Carlos. Mieszkają w stolicy, ale pobierają się tutaj, w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów i otoczonym wulkanami mieście pełnym zabytków i historii. Nie wiem w którym kościele biorą ślub, idą od strony La Merced, ale równie dobrze to mogła być inna świątynia. Jest ich dużo, Gwatemala jest bardzo religijnym krajem. Spotykam ich na ulicy tuż pod łukiem Santa Cataliny. Są weseli i radośni, głośni. Dominują nad otoczeniem swoją rozradowaną hałaśliwością. Robią sobie zdjęcia, wynajęty fotograf biega dookoła przyciskając raz za razem przycisk migawki. Przyciągają nie tylko moją uwagę.
Maria ubrana jest w śnieżnobiałą ślubną suknię, ma długi welon i bukiet z czerwonych róż. Ciężko jej chodzić po bruku w czerwonych szpilkach. Ma piękny, zaraźliwy uśmiech. Carlos ma na sobie elegancki, ale klasyczny garnitur. On jest spokojniejszy, ona bardzo energiczna. Wyglądają na szczęśliwych. Nie są sami, towarzyszy im cała grupa przyjaciół. Druhny mają na sobie takie same czerwone suknie, mężczyźni noszą czerwone krawaty. Pasują do siebie.
Towarzyszę im jakiś czas, robię zdjęcia, oglądam spektakl szczęścia i młodości. Ich fotograf stara się jak może, ale to Maria nim steruje. Pokazuje mu na komórce jakie ujęcia chciałaby mieć. Zarządza całym towarzystwem. Ma świetne pomysły, w ciągu 20 minut wykonują kilkadziesiąt różnych ujęć. Świetnie się przy tym bawiąc.
Zostawiam ich kiedy szukają transportu, jadą na wesele. Na koniec rozmawiam jeszcze z jakimś Amerykaninem z NYC, jesteśmy obaj zafascynowani weselnym orszakiem. Wymieniamy wrażenia i emocje. Uśmiechając się szeroko wracam do domu.
I to by był koniec historii gdyby nie to, że udostępniłem kilka zdjęć Marii i Carlosa na Instagramie. Jedno z nich zostało zauważone i udostępnione dalej przez facebookowy profil VisitGuatemala a jedna z druhen – Titi je tam znalazła. Pod linkiem nie było informacji o autorze, ale Maria je udostępniła, prosząc swoich przyjaciół żeby pomogli mnie odnaleźć. I znaleźli, zajęło im to tylko kilka godzin.
Wszystkiego Najlepszego Wam życzę Mario i Carlosie.
Gwatemala, Antigua, 8 listopada 2014