Sporo czasu upłynęło zanim zacząłem mieć czas na fotki z Tajlandii. Ale już są zgrane z fotobanku, częściowo przejrzane i zaczynam je wrzucać :)
Buddyjski mnich karmiący gołębie na brzegu rzeki Chao Phraya
China Town – miejsce niesamowite, pełne kolorów, zapachów (niekoniecznie miłych ;) i życia. Nie zasypia całą dobę. I jedyne miejsce gdzie je się pałeczkami; zresztą mocno mnie to zaskoczyło, myślałem, że w Azji to tylko pałeczki ale nie, w Tajlandii je się widelcem i łyżką (taką spłaszczoną). Ale nie mogłem sobie pałeczek odmówić więc widok europejczyka posługującego się biegle pałeczkami wywoływał spore zdziwienie wśród lokalnych.
Młoda Tajka i jej mały piesek. Gorąco było, bardzo gorąco :)
W Azji żyje się na ulicy. Tam się załatwia sprawy, tam się je posiłki. Zazwyczaj najtańsze i najlepsze. Szaszłyk z kury 35 baht (ok 2,7 zł), zupa z czegoś nieokreślonego 30. Bdb :)
I na koniec wstępniaka trochę nowoczesności. BKK czyli zwany przez turystów Sky Train, nadpowietrzna kolejka zbudowana na słupach. Niestety nie ma jej dużo, 2 niezbyt długie linie ale jest bardzo szybka, w odróżnieniu od makabrycznie zakorkowanych ulic na dole. Bangkok to duże miasto, ok 10 milionów ludzi i komunikacja bywa koszmarem. Ale o tym później :)
cdn.