Akra to nie tylko piękne i czyste plaże. Miasto jest brudne, bardzo brudne. Wiele dzielnic nie ma kanalizacji, zamiast nich są betonowe rynsztoki którym płynie wszystko. Oczywiście, do zapachu można się przyzyczaić i tak się stało w ciągu kilku dni ale początki są trudne. Tablica jakich pełno w mieście.
Kolejne 3 ujęcia z Makola Market. W Ghanie się targujesz, jeśli nie umiesz to kolosalnie przepłacasz. Targuje się tu o wszystko co nie ma stałego cennika państwowego (busiki trotro, niektóre restauracje). Targować się można nawet w hotelach choć nie zawsze się udaje).
Sprzedające na rynku kobiety były bardzo zainteresowane białą kobietą, dużo bardziej niż mną. Co chwila starały się ją dotknąć, poklepać i uszczypnąć.
James Town, najstarsza część Akry, tak zyją biedniejsi mieszkańcy. Bogaci mieszkają w odgrodzonych enklawach, z ochroną, czystych i ładnych. Zupełnie nie przejmują się brakiem prądu kilka razy dziennie, wszyscy mają generatory – to dobry biznes w Ghanie.
Preludium następnej notki, droga w stronę jeziora Volta (największego sztucznego zbiornika Afryki). Zielono tam, prawda?