Śmiejący się rykszarz. Zdjęcie powstało podczas targowania się o przejazd, jednego z pierwszych podczas wyjazdu. Wśród wzajemnego śmiechu zbijałem cenę do 1/5 początkowej wartości, zresztą i tak przepłaciłem. Dobrze jest wiedzieć, ile powinny kosztować takie usługi, ale taką wiedzę posiada się z czasem.
Uliczny Chaos Sajlera
Indonezja zawsze była moim marzeniem. Wyspa Bali, jeszcze kiedy nie podróżowałem tyle co teraz, kojarzyła mi się z największą egzotyką. Tak daleko, dalej niż byłem kiedykolwiek. Ponad 11 tysięcy kilometrów od domu. Pierwszy raz na półkuli południowej.
Zajawka z Indonezji
Dolina obok wulkanu Bromo, Jawa
Materiału na notki mam dużo, przywiozłem prawie 2600 zdjęć. Po raz pierwszy miałem ze sobą tyle sprzętu, mam nadzieję, że efekty będą warte targania wielu kilogramów żelastwa. Na początek mała zajawka.
Jeszcze kilka fotek z kambodżańskiej szuflady
Buddyjski akcent w korytarzach
Przejrzałem kilka dni temu raz jeszcze zdjęcia z Kambodży i znalazłem kilka które sam nie wiem jak i dlaczego mi umknęły. Są nietypowe, pokazują ludzi pojedynczo. Nasz świat, zachodni, stawia na indywidualizm. Społeczeństwo i wychowanie kładą nacisk na człowieka jako jednostkę. Określa nas nasza indywidualność, różnice względem innych jednostek, osiągnięcia osobiste, rywalizacja z innymi. Jesteśmy odrębni i tacy mamy być, mimo naszych mocno zakorzenionych wartości rodzinnych.
Azja jest inna, tutaj to kim jesteś wynika bezpośrednio z tego, z kim przebywasz. Definiuje Cię Twoja rodzina, przyjaciele, czasem nawet wioska czy miasto w którym mieszkasz. Wielopokoleniowe rodziny mieszkające w jednym domu to norma. Twoja grupa jest siłą, otaczający ludzie Cię wzmacniają. Samotna jednostka jest upośledzona społecznie.
Taka mała różnica ale jakże istotna.
Japońska turystka chroniąca się przed słońcem
Młody buddyjski mnich
Rikszarz czekający na swoich klientów
Kambodża, listopad 2012
Kilka nieposortowanych fotek miejskich z Bangkoku
Chodnik pod wielkim, zielonym parasolem. Nic szczególnego nie ma w tym zdjęciu ale jakoś bardzo je lubię.
To już ostatnia notka z Bangkoku, tym razem bez jednego, wspólnego tematu. Ot, kilka nieposortowanych fotek miejskich.
Meldunek pod McDonaldem
Sprzedawca przekąsek i dwóch Ladyboy’ów
Korki, korki, korki …
Kapliczka wciśnięta w blachę falistą
Betonowe konstrukcje stacji nadziemnej kolejki BTS
Naród, jak wszędzie na świecie, jest leniwy. Schody ruchome cieszą się znacznie większym powodzeniem.
Masażystki pozujące po pracy.
Podróż sklepem.
Śledząc sprzedawcę przekąsek.
I AM A NIKON. Choć nie 1.
Na koniec Lotnisko Suvarnabhumi, znajdź wycieczkę :)
Tajlandia, Bangkok, listopad 2012
Lumpini Park
Dużo się ostatnio dzieje, nie wszystko ogarniam, czasu na bloga nie mam wcale.
Jednak nie mogę pozwolić, żeby jedna notka wisiała dłużej niż tydzień, zatem dla odmiany zamieszczam kilka widoków z Parku Lumpini w Bangkoku. Park jest wielki, ponad 55 hektarów, otoczony przez wieżowce, zlokalizowany w samym środku miasta. Miejsce wytchnienia od zgiełku stolicy Tajlandii, popularne wśród zakochanych i rodzin z dziećmi. Kiedyś, nocami zamieniał się w miejsce schadzek z prostytutkami, płci obojga, ale po kilku napadach i morderstwach zasady się zmieniły i jest zamykany na noc.
Kajakowe centrum wycieczkowe
Z ukochaną i smartfonem
Na całym terenie jest zakaz wprowadzania psów i palenia. Park jest czysty i bardzo zadbany…
… otoczenie już normalne
Tajlandia, Bangkok, listopad 2012
Trzeci stopień zagrożenia lawinowego w Tatrach
Przez śniegi się przebijali
To był niezwykły dla mnie wyjazd. Ostatni raz byłem w Tatrach w liceum, a i to w sezonie letnim. Jestem stworzeniem tropikalnym, najlepiej się czuję w okolicy równika, zawsze lubiłem ciepło. Tam, jak człowiek bardzo zmarznie to zakłada na siebie T-shirta.
Okazało się jednak, że zima w górach też jest świetna, -10 stopni Celsjusza wcale nie przeszkadza, przebijanie się przez śnieg sięgający do pasa daje niesamowicie dużo radości, a Tatry są bardzo, bardzo piękne.
Na początek kilka fotek z Kasprowego, mieliśmy szczęście, na chwilę wyszło słońce. Było zimno, -16 stopni Celsjusza, wiał mocny wiatr.
Chwila zadumy na szczycie, ze względu na zagrożenie lawinami musieliśmy zmodyfikować zaplanowaną trasę.
Wszystko jest białe, ziemia i niebo. Cisza dzwoni w uszach, słychać tylko skrzypienie śniegu i bijące szybko ze zmęczenia serce.
Śnieżny prysznic
Ewa, nasza przewodniczka i szefowa wycieczki
Pyniek w stroju wysokogórskim
Impreza w schronisku na Hali Kondratowej. To malutkie schronisko, jedyne 20 miejsc noclegowych, można spać na podłodze. W sobotę, oprócz sporej grupy Polaków pojawiła się silna ekipa z Węgier, była gitara, grano „Hej, Sokoły”, śpiewano „Dziewczynę o Perłowych Włosach” w oryginale a na koniec piosenkę z Titanica. Działo się!
Zaręczyny na fejsie, na romantyka :)
Zaspane śniegiem Schronisko na Hali Kondratowej
Trzy widoki na koniec. Śnieg, dużo śniegu …
Tatry, luty 2013
Wenecja Wschodu
Kiedyś nazywano Bangkok Wenecją Wschodu. Nieprzypadkowo, miasto jest przecięte potężną rzeką Chao Phraya oraz rozległą siecią kanałów. W tamtych czasach transport wodny miał ogromne znaczenie, drogi były wąskie i nieutwardzone, kanały oferowały możliwość szybkiej komunikacji.
Obecnie, w epoce panowania samochodu, w Bangkoku pojawiła się nowoczesna infrastruktura drogowa, łącznie z płatnymi trasami szybkiego ruchu. Jest też szybko rozbudowywane metro oraz napowietrzna kolejka BTS, zapewniające błyskawiczne przemieszanie się po ogromnej metropolii. Niemniej jednak, promy nadal funkcjonują, są szybkie, nie stoją w korkach i są tanie. Bilet kosztuje grosze, promy zatrzymują się na przystaniach tylko na moment, na tyle krótko, że do łódek trzeba wskakiwać w biegu. Mają potężne silniki, kopcą straszliwie, to minusy, za to rekompensuje to szybkość i wygoda. Świetna rzecz!
Zapraszam do krótkiej wycieczki po kanałach Bangkoku.
Łódka turystyczna
Za chwilę odpływamy
Kanały przecinają prawie całe miasto, często pływa się pomiędzy nowoczesnymi budynkami
Wycieczka po rzece Chao Phraya
Prom pomarańczowej linii, jest w miarę pusto, zdjecie powstało poza godzinami szczytu. Rano promy są niemiłosiernie zatłoczone.
Przystanie są świetnym miejscem na wędkowanie, tutaj na poważnie, na 4 wędki
Nad brzegiem wyrosły wieżowce
Tajlandia, Bangkok, listopad 2012
Phra Borom Maha Ratcha Wan
Phra Borom Maha Ratcha Wan, Bangkok Grand Palace czyli Pałac Króla to miejsce niezwykłe. Wypełnione hordami turystów, pełne złota, blichtru i kiczu, jest jednocześnie wspaniałym pomnikiem kultury i architektury wschodu. Już tutaj byłem, kilka zdjęć pojawiło się w poprzedniej relacji z Tajlandii. Ale nawet oglądając pałac ponownie, robi takie samo, wielkie wrażenie.
Drobna rada dla zwiedzających, trzeba przyjść w długich spodniach a kobiety muszą mieć zakryte ramiona. Stroje można wypożyczyć na miejscu, ale to mało higieniczne – ubrania są przepocone po poprzednich zwiedzających. Temperatura sięga 40stC, ubrania są ze sztucznych włókien. Dodatkowo, dookoła terenu pałacowego kręci się mnóstwo kierowców Tuk-tuków wciskających świeżym turystom różne bajki, a to, że pałac jest zamknięty, Król się przeprowadza, itp., więc zwiedzanie w tym momencie jest niemożliwe. W zamian, proponują kurs w poszukiwaniu innych, otwartych zabytków, oczywiście za promocyjną cenę.
Unikać, nie słuchać i iść prosto do pałacu :)
Złoto, dużo złota
Żeński akcent z kwiatem we włosach
Kołowrotek
Sześć szpikulców
Wojownicy
Demoniczny strażnik schodów
Mnisi na spacerze
Układanie wieńców wymaga pełnego skupienia
Pałac w pełnej krasie
Wypełniony turystami Ubosot Rishi
Tajlandia, Bangkok, listopad 2012