Kobiety Jaipuru
Kilka słów o Jaipurze. Zwany Różowym Miastem z powodu koloru piaskowca z którego zbudowana jest stara część zabudowań. Założony w XVIII wieku, obecnie liczy ponad 3 miliony mieszkańców, to stolica Radżastanu. Słynie z pięknych zabytków, handlu złotem i szlachetnymi kamieniami. Na dziesiątym miejscu wśród miast indyjskich pod względem zaludnienia. W statystykach kryminalnych na trzecim. 1/4 mieszkańców nie potrafi czytać i pisać (przy okazji, polska Wikipedia ma tutaj błąd – zamiast alfabetyzacji występuje alfabetyzm).
Jest miastem skrajności. Obok McDonalda pilnowanego przez uzbrojoną ochronę można kupić miskę dalu za kilkanaście groszy. Ładne i czyste kino Raj Mandir sąsiaduje z pokrytymi szlamem z rynsztoka uliczkami. W bardzo drogiej, nawet dla nas, restauracji Niros można zjeść kebab z mięsa baraniego, za sumę pozwalającą wyżywić się kilkuosobowej rodzinie przez miesiąc. Piękne, czyste i nowe lotnisko. Niemiłosiernie zatłoczone ulice przez które ciężko przejść. Apartament prezydencki w Raj Palace Hotel za 45,000 USD za noc. Kilka metrów dalej, na zbyt krótkiej ławce swojej rikszy, śpi kierowca. Pojazd nie jest nawet jego, wynajmuje go od miasta, utrzymuje w ten sposób swoją dziesięcioosobową rodzinę na wsi.
Fascynujące miasto.
Postój przy drodze. Nie mam pewności, ale podejrzewam, że ta rodzina tam mieszkała.
Pracownik NISA security wraca do domu. Marka znana prawie jak TATA, to jedna z największych firm ochroniarskich Indii.
Miasto.
Złotnik przy pracy.
Krowy przy City Palace.
Dzielnica handlowa, sklep z ubrankami dla lalek.
Sklep z jedwabiem, klientela tym razem dorosła.
W zatłoczonej, centralnej części miasta transport ciężarówkami nie ma sensu, nie mogłyby się przecisnąć pomiędzy straganami. Zamiast tego prawie wszystko przewozi się rikszami.
Ruch uliczny. Przechodziłem przez tę ulicę z 10 minut, to nie takie proste. Pieszy nie ma żadnych praw na jezdni.
Na koniec ulica zamieniona w rynsztok, najbardziej paskudne miejsce jakie widziałem w Indiach. Tylko pewien kibel w Afryce go przebił, a i tak niewiele .
Jaipur, Indie, listopad 2013
hah, w Indiach jeszcze nie byłem ale przyjdzie na nie czas :)
Zaintrygował mnie ten „kibel w Afryce” eh..