Zostałem wczoraj zapytany: czemu fotografuję tylko biednych ludzi?
To nie tak, choć faktycznie może tak to wyglądać, zwłaszcza w relacji z Indii. Fotografuję wszystkich, jeśli tylko mogę to w ich naturalnym otoczeniu i przy wykonywaniu normalnych, codziennych czynności. Odpowiedź jeszcze komplikuje fakt, że skale biedy i bogactwa są bardzo w Indiach przesunięte. Człowiek, który ma swój mały sklep, jest już prawie bogaty, ma coś własnego, zarabia pieniądze. Stać go na czynsz, pewnie nawet płaci podatki. Nawet jeżeli ten sklep jest tylko małą budą z blachy falistej to jego właściciel jest przedstawicielem rodzącej się w tym kraju klasy średniej. Bieda, prawdziwa bieda mieszka na ulicach. Widać ją najbardziej w nocy i o świcie, czasami ciężko przejść nie depcząc po czyimś posłaniu.
Natomiast bogaci, jak to oni, izolują się od reszty społeczeństwa a w Indiach jest to szczególnie nasilone. Mieszkają w zamkniętych, ogrodzonych apartamentowcach, jeżdżą luksusowymi samochodami z przyciemnionymi szybami. Nie widać ich, ale i oni nie widzą życia ulicy. Odgradzają się od niej grubymi murami. W Jaipurze, po kolacji w drogiej restauracji, wyszedłem na zewnątrz na papierosa. Siedziałem przed wejściem, na fotelu, paliłem i wysyłałem jakieś smsy. Obok stał ochroniarz knajpy, umundurowany. Kilka minut po wyjściu zauważył mnie żebrak siedzący niedaleko, podszedł, coś do mnie powiedział. Powstrzymałem ochroniarza od reakcji, już ruszał w stronę tego żebraka, chciał go odgonić. Paliłem dalej. Po chwili drzwi restauracji się otworzyły, wyszła para eleganckich Hindusów, widać było po stroju i tuszy, że to zamożni ludzie. Mężczyzna wyjął telefon, dzwonił do swojego kierowcy, irytował się, że ten nie czeka pod knajpą. Żebrak podszedł do nich, coś mówił do kobiety, wyciągał ręce. Mężczyzna coś powiedział do ochroniarza, ten wyjął schowaną pałkę i brutalnie odgonił żebraka. Para postała chwilę, przyjechał samochód, wsiedli do środka. Kiedy odjeżdżali słyszałem jak krzyczy na kierowcę.
Dzisiaj kilka zdjęć ludzi z Waranasi.
Sadhu. Sadhu są ascetami, odrzucają dobra doczesne i podróżują po Indiach żywiąc się darami od ludzi. Medytują. Za cały dobytek mają to co na sobie. W swoich pomarańczowych strojach są bardzo charakterystyczni.
Młoda zbieraczka plastikowych butelek.
Hindus karmiący bezpańskiego psa krakersami.
Prom z drugiego brzegu rzeki.
Sprzedawczyni na targu warzywnym.
Chłopaki i ich łodzie.
Ranne golenie.
Portret kobiety z pozłacaną biżuterią.
Nosiciel parasoli.
Hindus myjący krowy. Nawet bezpańskimi krowami ktoś się opiekuje, myje je, czasem karmi.
Ghat z widokiem na Ganges. Ta kobieta siedziała w tym miejscu i w tej samej pozycji przez kilka godzin.
Stara kobieta ogrzewa się przy małym ognisku. Ranki bywają chłodne.
Taniec z lusterkami. Hindusi bardzo dbają o włosy, często je strzygą, wcierają w nie błyszczące olejki. Siwe farbują na pomarańczowo.
Boombox w wersji mini.
Sprzedawca pozłacanych figurek próbuje dogonić łódź z turystami.
Varanasi, Indie, listopad 2013