Na wiosłach przez Kampong Phluk

Wioska Kampong Phluk

Płyniemy dalej, zbliżamy się do centrum wioski. Gdzieś po drodze zmieniamy łódkę, nasza, zaopatrzona w potężny silnik, jest za duża i za głośna żeby przepłynąć przez główną część zabudowań. Tutaj pływa się na wiosłach. Pod małą przystanią kręci się kilkanaście małych łódeczek, głównie prowadzonych przez kobiety, to mieszkanki wioski dla których te 5USD które płacimy to dodatkowy zarobek. Przesiadamy się, próbuję rozmawiać z Panią od łódki ale jej znajomość angielskiego kończy się na „Hi!”. Za to widok oszałamiający!

Lokalne łódeczki

Wpływamy do wioski

Tak, widok był oszałamiający. Wioska Kampong Phluk jest czymś, z czym mi się zawsze Kojarzyła Kambodża. To miejsce jeszcze prawie nietknięte, przynajmniej nie za bardzo, przez zadeptujący wszystko przemysł turystyczny. Miejsce, w którym lokalni żyją tak jak żyli dziesięć, dwadzieścia a może sto czy dwieście lat temu. Miejsce, którego życie wyznaczają pory roku, monsuny, kierunek przepływu wody i kaprysy przyrody. Miejsce, w którym najważniejszą na świecie rzeczą jest ilość ryb które uda się złowić danego dnia.

W centrum wioski romantycznie wyrosło drzewo

Dzieci na progu

Główna ulica (no, bardziej ciąg komunikacyjny). Jak widzicie wioska jest naprawdę spora

Pływająca świątynia z wielką tubą. Łódka pływała od domu do domu, nadając pieśni religijne ze starego magnetofonu kasetowego

Może nie było aż tak idyllicznie. W wiosce nie widać za dużo nowoczesnej cywilizacji ale turystów w sezonie jest pewnie sporo, świadczy o tym ilość łódek motorowych którymi można tutaj dopłynąć. Ale czuć, że wioska jest autentyczna, że mieszkańcy naprawdę w niej żyją, zajmując się głównie własnymi sprawami. Bałem się trochę, że trafimy do czegoś w rodzaju skansenu ale nie, tak nie jest. Naprawdę warto tam pojechać.

Wypłynęliśmy z wioski i popływaliśmy jeszcze trochę przez las mangrowców. Mangrowce jak mangrowce, zielone i wystają z wody. Utknąłem kiedyś w takim lesie na dobę więc nie był dla mnie nowością. Ale ładnie było.

Mangrowce

Na koniec szybki lunch w tym razem już turystycznym domku na wodzie. Chyba najdroższy w Kambodży (8USD) ale całkiem przyzwoity. Pożegnaliśmy się z wioską. Jeszcze tylko rzut oka na zachód słońca nad główną częścią jeziora…

… i wróciliśmy do Siem Reap.

Wioska Kampong Phluk, jezioro Tonle Sap, Kambodża, listopad 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *