Trzeci stopień zagrożenia lawinowego w Tatrach

Przez śniegi się przebijali

To był niezwykły dla mnie wyjazd. Ostatni raz byłem w Tatrach w liceum, a i to w sezonie letnim. Jestem stworzeniem tropikalnym, najlepiej się czuję w okolicy równika, zawsze lubiłem ciepło. Tam, jak człowiek bardzo zmarznie to zakłada na siebie T-shirta.

Okazało się jednak, że zima w górach też jest świetna, -10 stopni Celsjusza wcale nie przeszkadza, przebijanie się przez śnieg sięgający do pasa daje niesamowicie dużo radości, a Tatry są bardzo, bardzo piękne.

Na początek kilka fotek z Kasprowego, mieliśmy szczęście, na chwilę wyszło słońce. Było zimno, -16 stopni Celsjusza, wiał mocny wiatr.

Chwila zadumy na szczycie, ze względu na zagrożenie lawinami musieliśmy zmodyfikować zaplanowaną trasę.

Wszystko jest białe, ziemia i niebo. Cisza dzwoni w uszach, słychać tylko skrzypienie śniegu i bijące szybko ze zmęczenia serce.

Śnieżny prysznic

Ewa, nasza przewodniczka i szefowa wycieczki

Pyniek w stroju wysokogórskim

Impreza w schronisku na Hali Kondratowej. To malutkie schronisko, jedyne 20 miejsc noclegowych, można spać na podłodze. W sobotę, oprócz sporej grupy Polaków pojawiła się silna ekipa z Węgier, była gitara, grano „Hej, Sokoły”, śpiewano „Dziewczynę o Perłowych Włosach” w oryginale a na koniec piosenkę z Titanica. Działo się!

Zaręczyny na fejsie, na romantyka :)

Zaspane śniegiem Schronisko na Hali Kondratowej

Trzy widoki na koniec. Śnieg, dużo śniegu …

Tatry, luty 2013

Wenecja Wschodu

Kiedyś nazywano Bangkok Wenecją Wschodu. Nieprzypadkowo, miasto jest przecięte potężną rzeką Chao Phraya oraz rozległą siecią kanałów. W tamtych czasach transport wodny miał ogromne znaczenie, drogi były wąskie i nieutwardzone, kanały oferowały możliwość szybkiej komunikacji.

Obecnie, w epoce panowania samochodu, w Bangkoku pojawiła się nowoczesna infrastruktura drogowa, łącznie z płatnymi trasami szybkiego ruchu. Jest też szybko rozbudowywane metro oraz napowietrzna kolejka BTS, zapewniające błyskawiczne przemieszanie się po ogromnej metropolii. Niemniej jednak, promy nadal funkcjonują, są szybkie, nie stoją w korkach i są tanie. Bilet kosztuje grosze, promy zatrzymują się na przystaniach tylko na moment, na tyle krótko, że do łódek trzeba wskakiwać w biegu. Mają potężne silniki, kopcą straszliwie, to minusy, za to rekompensuje to szybkość i wygoda. Świetna rzecz!

Zapraszam do krótkiej wycieczki po kanałach Bangkoku.

Łódka turystyczna

Za chwilę odpływamy

Kanały przecinają prawie całe miasto, często pływa się pomiędzy nowoczesnymi budynkami

Wycieczka po rzece Chao Phraya

Prom pomarańczowej linii, jest w miarę pusto, zdjecie powstało poza godzinami szczytu. Rano promy są niemiłosiernie zatłoczone.

Przystanie są świetnym miejscem na wędkowanie, tutaj na poważnie, na 4 wędki

Nad brzegiem wyrosły wieżowce

Tajlandia, Bangkok, listopad 2012

Phra Borom Maha Ratcha Wan

Phra Borom Maha Ratcha Wan, Bangkok Grand Palace czyli Pałac Króla to miejsce niezwykłe. Wypełnione hordami turystów, pełne złota, blichtru i kiczu, jest jednocześnie wspaniałym pomnikiem kultury i architektury wschodu. Już tutaj byłem, kilka zdjęć pojawiło się w poprzedniej relacji z Tajlandii. Ale nawet oglądając pałac ponownie, robi takie samo, wielkie wrażenie.

Drobna rada dla zwiedzających, trzeba przyjść w długich spodniach a kobiety muszą mieć zakryte ramiona. Stroje można wypożyczyć na miejscu, ale to mało higieniczne – ubrania są przepocone po poprzednich zwiedzających. Temperatura sięga 40stC, ubrania są ze sztucznych włókien. Dodatkowo, dookoła terenu pałacowego kręci się mnóstwo kierowców Tuk-tuków wciskających świeżym turystom różne bajki, a to, że pałac jest zamknięty, Król się przeprowadza, itp., więc zwiedzanie w tym momencie jest niemożliwe. W zamian, proponują kurs w poszukiwaniu innych, otwartych zabytków, oczywiście za promocyjną cenę.

Unikać, nie słuchać i iść prosto do pałacu :)

Złoto, dużo złota

Żeński akcent z kwiatem we włosach

Kołowrotek

Sześć szpikulców

Wojownicy

Demoniczny strażnik schodów

Mnisi na spacerze

Układanie wieńców wymaga pełnego skupienia

Pałac w pełnej krasie

Wypełniony turystami Ubosot Rishi

Tajlandia, Bangkok, listopad 2012

Miasto widziane z 84 piętra

Czasami myślimy o sobie jako o żyjących w pierwszym świecie. No może drugim, w końcu 40 lat komunizmu w Polsce miało swoje skutki. Ale gonimy czołówkę, gonimy. PBK rośnie, czasem maleje ale w odróżnieniu od większości starej Unii jest na plusie.

Skoro nasz świat jest tym drugim, z aspiracjami do pierwszego to co się dzieje w dalekiej Azji? Trzeci? Czwarty? W końcu tam szczury, karaluchy, pająki, jedzenie pałeczkami, zupy na śniadanie kupowane na ulicy. I pewnie dróg nie mają…

Ano drogi mają. I wieżowce. I metro, także takie na filarach ponad ulicami. Infrastrukturę miejską przewyższającą większość wielkich miast na świecie. Bangkok jest miastem przy którym Londyn jest mały, rozwija się też znacznie szybciej. Bierzmy przykład z Azji, wschód ma dynamikę jakiej w naszej części świata dawno już nie widziano.

Reklama „Joy is BMW”, wieża Bangkok Baiyoke Tower II. Budynek ma 84 piętra, to najwyższy wieżowiec w Bangkoku.

Miasto

Są dwa tarasy widokowe, jeden za szybą, drugi obrotowy, piętro wyżej.

Widok po zachodzie słońca jest jeszcze bardziej spektakularny.

Tajlandia, Bangkok, listopad 2012

Wat Pho

Pomarańczowy akcent pomiędzy demonicznymi posągami

Wat Pho jest jedną z największych i najstarszych świątyń buddyjskich w Bangkoku. Położona tuż obok Pałacu Królewskiego, odwiedzana codziennie przez tysiące turystów. Głównie dla ogromnego posągu Leżącego Buddy (zwanego też Odpoczywającym Buddą). Większość turystów kończy oglądanie świątyni w tym miejscu, natomiast warto przejść małym portalem w głąb kompleksu. W środku jest dużo ciszej i spokojniej, dużo mnichów, mało turystów i w sumie ponad tysiąc posągów Buddy. Enklawa spokoju i zadumy w rozgorączkowanym Bangkoku.

Modlitwa mnichów w kaplicy Phra Uposatha.

Leżący Budda. Skala pomnika jest niewyobrażalna, 15 metrów wysokości, 43 długości. Jest na tyle duży, że ciężko mu zrobić zdjęcie w całości, ledwo się mieści w szerokokątnym obiektywie.

43 metry do stóp

Widok od strony linii papilarnych

108 urn symbolizuje 108 cech charakteru Buddy. Wierni wrzucają monety po kolei do wszystkich, na szczęście.

Dziedzińce świątyni

Osiem z tysiąca posągów

Mój mały architektoniczny fetysz, lubię ciekawe dachy

Śpiewy w Phra Uposatha

Na zakończenie jeszcze fota na facebook’a …

… oraz widok na świątynię Wat Arun po drugiej stronie rzeki Menam (Chao Phraya).

Tajlandia, Bangkok, świątynia Wat Pho, listopad 2012

Bangkok City life

Chłopaki w pomarańczu robią sobie fotki. Pałac Królewski.

House for Rent. Kierunkowy do Tajlandii +66

Motocykle raźniej myć z kolegą

Japońska wycieczka usiłuje nadążyć za błękitnym parasolem

Burza idzie

Nieudana ucieczka z kadru. Wat Pho.

Krótka przerwa na mecz tajskiego boksu. Chłopaki żywo uczestniczyli w bijatyce, krzyczeli „aaaaaa”, „oooooo” a na końcu „ups”

Kierowca autobusu miejskiego oraz przytulona do niego konduktorka

Pozowanie z Buddą. Wat Pho.

Widok na miasto z 84 piętra Baiyoke Tower II

V jak Vendetta

Drinki z autobusu. Mojito w promocji, 80 THB

Tajlandia, Bangkok, listopad 2012

Damnoen Saduak

Na pływającym targu

Już tu kiedyś byłem, podczas mojego pierwszego pobytu w Tajlandii. Damnoen Saduak to miasteczko oddalone o 100 km od Bangkoku, miejsce znane z największego w kraju pływającego targu. To w zasadzie już tylko atrakcja turystyczna, lokalny handel został wyparty przez zorganizowane hordy turystów. Ale targ warto zobaczyć, jest egzotycznie, jest kolorowo, otaczają człowieka wspaniałe zapachy i typowo azjatyckie zamieszanie.

Notkę z 2010 roku można zobaczyć tutaj: https://qbk.pl/blog/plywajacy-targ-dumnoen-saduak

Tajlandia, Damnoen Saduak, listopad 2012

Kulinarny spacer po ulicach Bangkoku

W Bangkoku można wybrać się na zakupy …

Zrobić sobie fotkę na tle zabytku …

Kupić kwiatka albo dwa …

Ale przede wszystkim, ulice Bangkoku to królestwo jedzenia. Knajpy są wszędzie, od wykwintnych i bardzo drogich restauracji, często usytuowanych w najdroższych punktach miasta, przez uliczne bary, kończąc na wszędobylskich wózkach z ulicznym jedzeniem. Każdy wolny kawałek przestrzeni może być restauracją, wystarczy kilka wolnych metrów kwadratowych ulicy albo chodnika, stawiamy wózek i można karmić ludzi.

Dostępne jest wszystko, mięso, ryby, dania wegetariańskie, wypieki, ryby, owoce, ciastka, wyciskane na miejscu soki. Co tylko możemy sobie wyobrazić i trochę takich które nie mieszczą nam się w głowie. Ulice pachną jedzeniem, żal nie spróbować …

Mięsne szaszłyki w rozmiarze XXL

Smażone w głębokim tłuszczu pikantne ciastka warzywne. Bardzo smaczne.

Suszone owoce morza

Wózek z ananasami

Fabryka soków

Bar z widokiem na ruderę

Szaszłyki z ananasem i papryczką. Szaszłyk kosztuje 10THB (ok 1 zł), smakuje doskonale, tylko trzeba uważać na papryczkę. Pierwszą zjadłem całą, była tak ostra, że przez następne kilka minut nie mogłem złapać oddechu.

Na deser smażone robaki. Robaki smakują jak chipsy, są całkiem niezłe, trzeba się tylko przełamać. Z sosem sojowym prawie jak przysmak …

Bangkok, listopad 2012