Złamię odrobinę konwencję chronologiczną i zamiast napisać o pełnej trudów i znoju historii przejazdu do Kalkuty zacznę od czegoś w zupełnie innym klimacie. Miasto mnie zaskoczyło. Spodziewałem się brudu, hałasu, ulic zatarasowanych ręcznymi bryczkami, takiego większego Varanasi. Zastałem czystą aglomerację z tanim i wygodnym metrem, trasami szybkiego ruchu rozpiętymi na estakadach, pięknymi zabytkami i zieloną trawą. Założyli je Brytyjczycy i nadal czuć w Kalkucie klimat postkolonialny.
Jest cicho, ciszej niż wszędzie indziej. Czyściej. Na skrzyżowaniach stoją, ubrani w białe mundury z tropikalnymi kapeluszami, policjanci i sterują ruchem. Miasto się intensywnie rozwija, buduje nowe drogi, budynki, wieżowce. Po ulicach jeżdżą żółte taksówki, wszystkie takie same, pękate Ambassadory. Roztrąbionych i tworzących za sobą kłęby dymu riksz motorowych prawie nie ma. Spodobało mi się tam.
Nie zwiedziliśmy dużo, przez różne sytuacje spędziliśmy w mieście aktywnie tylko jeden dzień. Poświęciliśmy jednak trochę czasu na wypoczynek w pięknym parku otaczającym postkolonialny Pałac Wiktorii. Czysto, zielona trawa, młodzi i zakochani Hindusi trzymający się za rękę, wszędzie kwiaty. Po wielkomiejskim zgiełku bardzo miło było odpocząć w takim miejscu.
Kilka zdjęć, zapraszam.
Para siedziała naprzeciwko i była nami niezwykle zainteresowana.
Trzy elegantki pod fioletowym kapeluszem.
Prawie jak sesja. Chciałem pomóc ze światłem, ale wyraźnie sobie radzili.
Pocałunek pod drzewem. To niezwykle rzadko spotykany widok w Indiach, tam nawet publiczne trzymanie się za ręce przez młode pary jest krytykowane.
Królowa Wiktoria (1819–1901). Pałac został zbudowany na jej cześć w latach 1906-1021.
Rzut ogólny.
Fotka na fejsa. Do środka nie wchodziliśmy, podobno warto.
Na koniec, coś o czym już pisałem, ale nigdy dotychczas nie pokazałem – biletową segregację rasową. Bilet dla Hindusów – 10 rupii, bilet dla obcokrajowców 150, rzecz w Europie niespotykana. Nam się udało kupic bilety tylko do ogrodu, za 4 rupie, choć zarówno kasjerki jak i ochrona nieco krzywo się na to patrzyli.
Kalkuta, Indie, listopad 2013