Dominika, wieczorem
Ruch w zatoce wzmaga się wieczorem
Szukając miejsca na wieczorny posiłek trafiliśmy do absolutnie cudownej knajpki dla lokalnych. Była gdzieś na uboczu, ceny lokalne, nieturystyczne, klimat był. Zamówiliśmy rybę w czosnku z lokalnymi warzywami, fasolę, pieczonym bananem, yamem i sałatą. Odpowiadając na pytanie jak smakuje yam to yam smakuje nijak. To rozpowszechnione w tropikach warzywo o nieco mącznym smaku i kolorze. W Ghanie jadłem je w postaci sfermentowanej i przyprawionej na ostro – straszne paskudztwo, ten na Dominice nawet był jadalny ale rewelacji nie ma, nic specjalnego. Reszta posiłku bardzo dobra :)
This is Kubuli Country
Tak się jada na Dominice
Ojciec właścicielki leniwie zaprasza gości do środka
Restauracja z zasadami
Powłóczyliśmy się jeszcze trochę po okolicy, w ostatniej chwili przed transportem pontonem na łódkę znajdując bar z Rum Punch’em. Rum Punch to najsłynniejszy drink na Karaibach. Tani, bo rum jest tani (8usd za butelkę, woda potrafi kosztować jak już pisałem 3usd). Smakuje rewelacyjnie, na każdej wyspie inaczej, barman zawsze robi go po swojemu. Wiele razy próbowalismy uzyskać ten sam smak w Polsce, nie da rady – różnica tkwi w smaku i składzie soków owocowych. Przepisy znalezione w sieci też są różne, w najpopularniejszych drink składa się z soku pomarańczowego, ananasowego (niesłodzonego), wody gazowanej, soku z limonki i rumu (biały lub złoty). Czasem występuje też mleczko kokosowe, napój Ginger Ale (nie widziałem go nigdy w Polsce) oraz jako dodatek startej gałki muszkatułowej. A rum jak to rum, pasuje do lokalnych klimatów :)
Jeszcze kilka migawek z Dominiki:
W tropikach buduje się licho acz malowniczo. Każdy huragan może zburzyć domy więc nie ma co się starać, odbudowa też jest szybka. Wystarczy trochę dykty i blacha falista.
Bananowiec. Lubię bananowce, kojarzą mi się z równikiem
Tak jest na pocztówkach …
… a tak w rzeczywistości. To samo miesce, tylko ogniskowa obiektywu inna :)
Warsztat mechaniczny
Żółty outsider
Ocean Ride
Kotwicowisko obok Roseau
Kolejny nieprawdopodobny zachód słońca. Na morzu zachody są jakieś takie lepsze… Ale nawet takie, nie wytrzymują konkurencji ze wschodami. Moment w którym ciemny i nieco straszny ocean jest rozświetlany pierwszymi promieniami słońca jest bezapelacyjnie magiczny. Moment w którym morze zawładnęło moim sercem to był właśnie pierwszy wschód na falach, dawno temu, jeszcze na Bałtyku.
W międzyczasie, na pierwszym zdjęciu odpływający Gay Ship :)
Na koniec notki, opuszczamy piękną, zieloną Dominikę. Kurs na Iles des Saintes, grupę małych francuskich wysepek obok Gwadelupy.