Młody chłopak na dachu
Jadąc do Agry poznałem pewnego Hindusa. Jechaliśmy pociągiem, spóźnionym już trochę przez postoje w środku trasy, brudni po locie z Europy, zmęczeni czekaniem na świt na bruku Delhi. Nieco zaszokowani smrodem, hałasem, tłokiem, ludzką wszechobecnością. Wycieczka się okopała w otwartym przedziale pociągu, zasłoniła śpiworami, książką, lekką drzemką. Zasłoniła przed świdrującym każdy szczegół wzrokiem przechodzących korytarzem podróżnych. Naprzeciwko nas siedział jakiś Hindus, później drugi, trzeci. W końcu siedziało pięć osób, młodych chłopaków. Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat, nie więcej. Byli ciekawi, patrzyli, cicho komentowali nasz każdy ruch. Ewidentnie chętni żeby się z nami zaprzyjaźnić, ale nieśmiali. Nie zaczęli rozmowy, my też nie. Nie miałem na to siły. Drzemałem.
Obudził mnie ostry ból łydki, mocny skurcz. Zmęczone mięśnie, ściśnięte w niewygodnej pozycji w samolocie, dały o sobie znać. Gwałtownie zeskoczyłem z piętrowej leżanki, warcząc z bólu prostowałem nogę, rozciągałem ją, stojąc na bosaka na lepkiej od brudu podłodze. Najbliżej siedzący Hindus zapytał się co się stało i czy może pomóc. Pomóc nie mógł, ale tak się poznaliśmy.
Miał na imię Shakti. Imię oznacza siłę, jednak Shak był raczej wątłej postury, typ inteligenta. Studiuje inżynierię w Agrze, mieście słynnym nie tylko z Taj Mahal, ale także z dużej bazy uniwersyteckiej. Jego ojciec jest kolejarzem, pracuje w obsłudze technicznej stacji. Żyją w małym mieszkaniu niedaleko torów. Ojciec ma blisko do pracy, ale w nocy przeszkadza hałas składów kolejowych. Pokazywał mi swój służbowy bilet kolejowy, Shakti, tak jak jego cała rodzina, może zwiedzać koleją całe Indie, wszystko za darmo. Mówił prawie płynnie po angielsku, ale z koszmarnym akcentem, ledwo go rozumiałem.
Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, dużo opowiadał o sobie, o ojcu, pytał o nasze życie. O nasze plany i jak odbieramy Indie. Rozkręcał się, mówił coraz więcej. Na koniec powiedział coś co mi utkwiło w pamięci – przyjeżdżacie do Agry, z całego świata, chcecie zobaczyć Taj Mahal. Czemu nie chcecie z nami rozmawiać?
Cóż, chcemy rozmawiać, ale nie ze wszystkimi. Za to prawie wszyscy chcą z nami bo turystów nie ma tam za dużo, około 2 milionów rocznie. W Indiach żyje 1,2 miliarda ludzi i każdego roku przybywa ich 27 milionów, umiera 9.
Czas na zdjęcia. Na początek muzułmanin oglądający Taj Mahal z Czerwonego Fortu.
Taj z daleka wygląda jak rafineria. Jest piękny. Dym przed mauzoleum to slums.
Monumentalne portale Czerwonego Fortu.
Chwila oddechu na chłodnym marmurze, nieczynny już meczet.
Kontrasty budowlane.
Niebieskie koszule w paski.
Kolory
Dachowa rzeczywistość.
Pączkujący slums dwieście metrów od Czerwonego Fortu. Jeden z najbiedniejszych jakie widziałem, bogatsze są z blachy falistej.
Agra, Indie, październik 2013