Spacerem po St. John’s
Antigua, właściwie państwo się nazywa Antigua and Barbuda to małe, składające się z dwóch wysp państwo, kiedyś brytyjska kolonia. Wpływ brytyjczyków widać tu wszędzie, począwszy od języka angielskiego, przez styl budynków po czerwone budki telefoniczne. To małe państwo, mieszka tu 80 tysięcy ludzi, z czego 30 tysięcy w stolicy – St. John’s. To młoda demokracja, uwolnili się od brytyjczyków dopiero 21 lat temu, młoda i bardzo biedne. W samym centrum stolicy może tego nie widać, bylismy tam w sobotę, pół miasta szykowało się na imprezę, drugie pół obsługiwało turystów z wielkiego cruisera który zawinął do portu (tym razem nie gay-shipa ;)
Samo miasto jest ciekawe, ulica naprzeciwko przystani portowej wygląda jak sklepy bezcłowe na lotniskach, elegancko, międzynarodowe marki i drogo. Im dalej się od niej odchodzi tym bardziej lokalnie, wystarczy przejść kilkaset metrów i wchodzi się w biedne dzielnice. O nich w następnej notce, dzisiaj kilka fotek z centrum.
Uliczna reklama nowej dyskoteki
Laski przechadzają się główną ulicą miasta, gotowe na wieczorną imprezę
W knajpie oprócz żeberek można zamówić test DNA. EC$ to waluta lokalna ale wszędzie można płacić amerykańskimi dolarami
Integrowaliśmy się z uroczymi autochtonkami :)
DJ na ulicy grał reggaeton
Monumentalnie wielki cruiser zajmował cały kadr
Tuż przed zachodem słońca miasto się wyludniło za to knajpy zapełniły
Z przykrością zawiadamiam, że nie wygrałem ;(
Antigua tuning style
Sklep nocny przyjmuje zmęczonych imprezowiczów lokalnym piwem
Zupa na ulicy. Rybna albo z golonki, do wyboru, 5EC. Obie bardzo pikantne ale smaczne.