Koszyki Canang Sari na murku otaczającym świątynię.
Pisałem już trochę o Canang Sari, dwie notki wcześniej. To małe koszyki, ustawiane wszędzie na wyspie, w kapliczkach, w świątyniach, w drzwiach domów, nawet na ulicy. Chodząc po Bali unikaliśmy jak ognia przypadkowego zadeptania, nie jest to jednak wielki afront. Istota Canang Sari to sam proces tworzenia, uświęcone przez wykonaną pracę. Pobożni Balijczycy wykonują je codziennie rano, z wdzięczności dla swojego stwórcy – boga Acintya. Acintya, tłumaczony z sanskrytu jako „niewyobrażalny” lub „myślą nie do ogarnięcia”, to stary bóg hinduistyczny. Obecnie nazywa się go też Sang Hyang Widhi Wasa czyli „Wszyscy Bogowie w Jednym”. Nowe imię powstało pod wpływem chrześcijańskich misjonarzy, którzy, na początku XX wieku intensywnie działali na Bali.
„Canang” odnosi się do koszyka z liści palmowych, „sari” do zawartości (właściwie esencji). Sari zawsze zawiera monetę, inne składniki mogą się zmieniać. Białe kwiaty symbolizują boga Iswara, czerwowne – Brahma, żółte – Mahadeva a niebieskie bądź zielone Wisznu. Do kwiatów dodaje się jedzenie, ryż, cukierki lub ciastka. Czasem też, jak na zdjęciu, kadzidełko. Patrząc, jak wcześnie rano mieszkańcy zamiatają resztki koszyków, zdeptane i rozgrzebane przez ptaki a następnie pieczołowicie tworzą nowe, przychodziło mi do głowy, jak silna jest symbolika tej czynności.
Na wyspie można znaleźć kursy tworzenia Canang sari.
Chłopak na zdjęciu ma na imię Wayan, to całkiem popularne imię na Bali. W sumie spora część populacji, niezależnie od płci, ma tak na imię.
Na wyspie używane są tylko cztery imiona. Zwyczajowo, pierwsze dziecko dostaje na imię Wayan, Gede lub Ni Luh, drugie Made lub Kadek. Kiedy urodzi się trzecie dostaje imię Nyoman lub Komang, czwarte zawsze Ketut. Niezależnie od płci. Piąte dziecko to Wayan Balik albo Wayan again (ponownie Wayan). Rodzi to pewne problemy w odróżnianiu Wayanów od Wayanów, także od Wayanów płci przeciwnej. Balijczycy, chcąc rozwiązać ten problem, zaczęli dodawać drugie i trzecie imiona po ojcu. W zależności od płci wymowa imion nieco się różni, akcenty są inaczej rozkładane.
Zatem, pierwszy syn pierwszej córki, której ojciec też był pierwszym synem może nazywać się Wayan Wayan Wayan. Bo nie używa się nazwisk. W ogóle.
Wracając do naszego bohatera, Wayan pracuje w świątyni Gunung Kawi, jest ogrodnikiem. Tego dnia miał wolne, było jakieś ważne święto i celebrował ceremonię. Mówił, że świąt mają sporo, praca dobra, ma swoje rośliny, słońce, ogólnie jest zadowolony z życia. Powiedziałem, że ja, pracujący w korporacji, trochę mu tej pracy zazdroszczę, na powietrzu, na słońcu, w tropikach. Odpowiedział, że moglibyśmy się na jakiś czas zamienić, chciałby spróbować pracy przy biurku, na wygodnym krześle, z klimatyzacją i Internetem. Uśmiechnęliśmy się obaj.
Świątynia jest ładna. Gunung Kawi to XXI wieczny kompleks świątynny, nad rzeką Pakrisan. Kompleks składa się z wyrytych w klifie kapliczek, stojących w siedmiometrowych, osłoniętych niszach wykutych w skale. Uważa się, że kaplice były poświęcone królowi Anak Wungsu z dynastii Udayana i jego kobietom. Ciekawostką jest to, że kaplice na zachodnim brzegu rzeki są wykute na cześć królewskich nałożnic.
Wnętrze świątyni
Modlitwa
Nisze nałożnic
Kompleks jest zlokalizowany głęboko w dżungli, trochę przypomina zabytki kambodżańskiego Angkoru.
Na koniec, wejścia do świątyni bronią kamienne mamuty. Skąd one się tu wzięły, nie wiadomo.
Indonezja, Bali, kwiecień 2013
Piękne te miejsca…
Aż chce mi się tam pojechać. A te mamuty są the best !