Iles des Saintes

Płynęli, płynęli … aż dopłynęli do Iles des Saintes :)

Łódki leniwie wygrzewają się na słońcu

Wyspy Żeńskich Świętych (tak się według Internetu to tłumaczy) to grupa małych wysepek niedaleko Gwadelupy, francuskich, malutkich, skalistych i bardzo, bardzo wakacyjnych. Dużo na nich nie ma, ot 3,5 tysiąca mieszkańców mieszkających w kilku małych miasteczkach (zamieszkane są tylko dwie główne wyspy Terre-de-Haut oraz Terre-de-Bas), trochę turystów i tyle. My dotarliśmy do Terre-de-Haut, na kolację, zakupy i na imprezę. Zaczęło się od wina w męskim gronie, odwiozłem część ekipy, w tym wszystkie dziewczyny pontonem na brzeg a z resztą zaopiekowaliśmy się baniakami wina. Całkiem skutecznie :) Jak się wino skończyło postanowiliśmy dołączyć do reszty i tutaj po raz pierwszy podpadli nam francuzi, nie po raz ostatni zresztą. Ano było tak, że poszliśmy sobie na kolację do lokalnej pizzerii. Już w momencie składania zamówienia kelner na nas nieco psioczył, wiadomo jak się nie zna francuskiego bywa różnie. Ale jak zobaczył, że pozwoliłem sobie podłączyć do knajpianego gniazdka ładowarkę od komórki wyszedł na środek restauracji i zaczął wrzeszczeć po francusku, że nie wolno, że bez pytania i w ogóle co my sobie wyobrażamy? Ok, powinienem się zapytać, zgadzam się ale taka nadreakcja była nieco szokująca. Problem jakoś załagodziłem, ładowarka została, smród pozostał. Po kolacji poszliśmy potańczyć, nawet się nieźle impreza zapowiadała, knajpa reaagge, fajna muza, tańce, dużo lokalnych tylko, że ją zamknęli o 21… takie kokalne zwyczaje. Zatem pospacerowaliśmy trochę i poszliśmy spać. A co ;)

Główna ulica stolicy wyspy …

… rosną na niej blachy …

… oraz banany :)

Przystań promowa oraz molo do lansowania. Się.

Cafe de la Marine, w nieco greckim stylu

Klub kajakowy, flagą z osiołkiem słynący

Dom do łódki upodobniony

Jean-Paul cierpliwie czeka na lunch. W cieniu, dla ochłody

Słynący z jedynego na wyspie manekina supermarket odzieżowy

Letnia dacza

Heineken, jak wszędzie, wszędobylski

Wyspa ma może 4 km długości, jedyny rozsądny środek transportu (poza nogami) to skuter albo rower

Rano były jeszcze zakupy, generalny wniosek z nich wynikający jest taki, że może i francuskie bagietki są dobre ale na pewno nie po tym jak poleżą 48h na łódce… ;)

Sklep wielobranżowy …

… oraz warzywniak prawie na plaży. Ananasy polecam :)

W następnej notce o Wielkiej Wojnie z Francuzami o słodką wodę ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *