W Bangkoku można wybrać się na zakupy …
Zrobić sobie fotkę na tle zabytku …
Kupić kwiatka albo dwa …
Ale przede wszystkim, ulice Bangkoku to królestwo jedzenia. Knajpy są wszędzie, od wykwintnych i bardzo drogich restauracji, często usytuowanych w najdroższych punktach miasta, przez uliczne bary, kończąc na wszędobylskich wózkach z ulicznym jedzeniem. Każdy wolny kawałek przestrzeni może być restauracją, wystarczy kilka wolnych metrów kwadratowych ulicy albo chodnika, stawiamy wózek i można karmić ludzi.
Dostępne jest wszystko, mięso, ryby, dania wegetariańskie, wypieki, ryby, owoce, ciastka, wyciskane na miejscu soki. Co tylko możemy sobie wyobrazić i trochę takich które nie mieszczą nam się w głowie. Ulice pachną jedzeniem, żal nie spróbować …
Mięsne szaszłyki w rozmiarze XXL
Smażone w głębokim tłuszczu pikantne ciastka warzywne. Bardzo smaczne.
Suszone owoce morza
Wózek z ananasami
Fabryka soków
Bar z widokiem na ruderę
Szaszłyki z ananasem i papryczką. Szaszłyk kosztuje 10THB (ok 1 zł), smakuje doskonale, tylko trzeba uważać na papryczkę. Pierwszą zjadłem całą, była tak ostra, że przez następne kilka minut nie mogłem złapać oddechu.
Na deser smażone robaki. Robaki smakują jak chipsy, są całkiem niezłe, trzeba się tylko przełamać. Z sosem sojowym prawie jak przysmak …
Bangkok, listopad 2012