Dzisiaj notka o wyspie Phi Phi czyli największej imprezownii w okolicy.
Zaiste, jest niezła, wieczorem w całym centrum odbywa się nieustająca impreza. Puby, bary dyskoteki na plaży, pokazy artystów, jedzenie na ulicy, tatuaże po pijaku, tańce w klunach. Jest tu wszystko co potrzebuje przyjezdny i wiele, wiele więcej. Średnia wieku imprezowiczów to tak ok. 22 lat co prawda ale nawet my, zdecydowanie starsi bawiliśmy się doskonale. Pod tym wszystkim kryje się to co wszędzie w Tajlandii, dużo biedy, dykty i tektury.
Phi Phi ma kształt hantli, dwa wzgórza na bokach i prawie płaskie centrum wyspy, pomiędzy dwiema zatokami. I była bardzo zniszczona podczas Tsunami w 2004 roku, fala po prostu przelała się przez centrum i wszystko co w nim było.
Tak to wyglądało wtedy: http://www.youtube.com/watch?v=Gbq412haY1c
A tak dzisiaj:
Ulica handlowa
Luksusowe hotele
Pokazy tańca z ogniem na plaży, rewelacyjni byli
Tajski boks, niby walka pokazowa a chłopaki walczyli na maksiumum swoich możliwości. Męska rzecz.
Tańce z zajawki z poprzedniej notki. Cycki ewidentnie europejskie, nie tajskie ;)
Dyskoteka na plaży
Salon tatuażu. Czasem po europejsku, czasem w zwyczaju lokalnym – bambusem. Jest ich pełno, to modne zrobić sobie tam tatuaż po pijaku i rano z przerażeniem go odkryć. Widziałem kilku takich, nieco błędnych po imprezowej nocy ze sporym zdziwieniem patrzących na swoje upiększone (lub niekoniecznie) ciało. Warunki higieniczne różne.
Żarcie, żarcie, ŻARCIE. Jak zwykle na ulicy, jak zwykle pyszne. Choć niektóre podejrzanie wyglądające ;)
No i pod koniec imprezowania można się zrelaksować i odświezyć skórę na stopach w akwarium… Te małe symaptyczne rybki to „garra rufa” – ryby żywiące się ludzkim martwym naskórkiem. Wkłada się do takiego zbiornika nogi a rybki z zapałem robią pedicur. Polecam :DDD Choć strasznie łaskocze :)
I koniec imprezowej nocy, krótki rzut oka na łódki na piasku podczas odpływu…
Czekamy na świt i płynemy dalej, na Maya Bay, miejsce znane z „Niebiańskiej plaży” z Leonardo DiCaprio.
Wyspa Phi Phi, Tajlandia