Trochę zielonego, po obu stronach drogi

Spacerem wzdłuż pola ryżowego

Kraje się dzielą na takie, gdzie na Colę mówi się z amerykańska Coke i na takie gdzie używamy nazwy Coca-Cola. Indonezja należy do drugiej grupy, przekonałem się o tym zamawiając napój w jakiejś wiosce. Ale co ma Cola do ryżu…?

Trafiliśmy tam przypadkiem, błądząc i klucząc, pierwszego dnia jeżdżenia skuterem po Bali. Sprzedawczyni, a zarazem właścicielka sklepu, choć nieśmiała, była bardzo zainteresowana nietypowymi gośćmi. Prawie nikt tam nie trafia, normalni turyści jeżdżą znanymi szlakami, nie plącząc się bez ładu i celu po okolicy. Po moim zaproszeniu dosiadła się do nas, wywiązała się rozmowa, pełna dziur w słownictwie, ale dla nas ciekawa. Byliśmy dla niej powiewem innego świata, choć sama czasem wynajmuje pokoje w swoim domu, to każdy kontakt z obcokrajowcami był dla niej cenny. Ostatnio wynajęła pokój Rosjanom. Dobrze płacili, trzy miliony rupii za miesiąc, ale nie byli specjalnie towarzyscy. Sama jest trochę samotna, wysłała córkę na studia położnicze i tęskni.

Rozmawialiśmy o jej sklepie, zarobkach, asortymencie. Chwilę też o tym co się jada na Bali, co w Polsce. O owocach, mięsie, warzywach. I ryżu. Kompletnie nie potrafiła zrozumieć, jak można żyć bez ryżu jako podstawy pożywienia, że musimy go importować, że właściwie nie jest zbyt popularny w Polsce. Takie małe różnice kulinarne.

Krajobraz Bali to zieleń rosnącego ryżu. Zieleń intensywna w okresie wzrostu, brunatna świeżo po zasadzeniu. Pola są wszędzie, w każdym miejscu w którym można znaleźć kawałek płaskiej przestrzeni, taki który można dobrze nawodnić. Zdjęcia z tej notki powstały jednego dnia, przy okazji zatrzymywania się na krótki odpoczynek od skutera.

Balijski rolnik raźno maszerujący na pole

Mały wodospad, nawadniający pole

Z sierpem po grobli

Jeżdżąc po bocznych drogach cały czas mija się podobne widoki

Atrakcyjny widokowo taras w środku dżungli

Ujęcie późnym popołudniem, widać rozmach pól

Koniec spaceru. Kobieta na zdjęciu chciała mi pokazać wodospad, ale ten był daleko i był kiepsko dostępny. Można się było do niego dostać tylko brodząc w błocie, zrezygnowałem. Już sam spacer groblą nie jest taki łatwy, grunt jest grząski i śliski, łatwo się ześlizgnąć w pole. Na szczęście błoto się łatwo spłukuje, o czym udało nam się przekonać :)

Indonezja, Bali, kwiecień 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *